Albert Rivera jest twarzą Ciudadanos – partii, która powstała osiem lat temu w Katalonii, ale jej program od zawsze był silnie prohiszpański i proeuropejski. 13 lutego bieżącego roku partia uruchomiła swoją nową stronę internetową, bo zgodnie z tym co twierdzi Rivera internet jest ich głównym narzędziem działania. „Ciudadanos bierze swój początek z platformy obywatelskiej, z manifestu opublikowanego w sieci […] Zawsze mówiłem i raz jeszcze powtórzę, że ta partia nigdy by nie zaistniała gdyby nie było internetu” tłumaczy w krótkim filmiku na youtube lider C’s.
Osiem lat temu, kiedy doszło do opublikowania Manifestu Intelektualistów przeciwko dyktatowi nacjonalistów w Katalonii, postawa prohiszpańska i obrona konstytucji były hasłami, dla których absolutnie nie było miejsca w oficjalnym dyskursie. Mimo blokady w mediach to internet pozwolił młodym Ciudadanos podzielić się swoim stanowiskiem z innymi. Tak zaczął się ruch, który obecnie zdaje się zagrażać nie tylko PP, które zgodnie z aktualnymi prognozami na jesieni nie dostanie więcej niż 12,2 % głosów i w konsekwencji przypadnie im pozycja czwartej siły w Kortezach, ale zaczyna ona stąpać po piętach samemu Podemos. Stwierdzenie, że „Ciudadanos jest jak PP w conversach i polówce z grzecznie opuszczonym kołnierzykiem”, które na Twiterze opublikował señor Rembrant, bardzo szybko podchwyciły media sprzyjające Iglesiasowi.
Kim jest dziś człowiek, który osiem lat temu wystąpił nago na swoim plakacie wyborczym? Albert Rivera twierdzi, że tak agresywna kampania nie jest już mu obecnie potrzebna i wzorów do naśladowania szuka „po drugiej stronie kałuży” jak żartobliwie na Półwyspie określają się Stany Zjednoczone. Ciudadanos, zgodnie z tym co mówi Rivera, opierają się na modelu amerykańskim stworzonym przez Obamę, zgodnie z którym to wolontariusze udostępniają treści zamieszczane przez C’s na swoich profilach. W ten sposób, mimo bardzo ograniczonego budżetu, udało się rozprzestrzenić program partii w całej Hiszpanii. Wszystko to zgodnie ze stwierdzeniem Obamy, że „najlepsza kampania to taka, którą robią za Ciebie inni”. To dzięki wolontariuszom, którzy tworzą strukturę partii, w tym roku będzie możliwe wystawienie kandydatów C’s we wszystkich wyborach: autonomicznych, municypalnych i ogólnokrajowych.
Na pytanie czy C’s jest prawicowe czy lewicowe, pada odpowiedź, która przypomina tą serwowaną od roku przez Podemos. Są to stare podziały, które nie przyniosły dobrych rozwiązań dla Hiszpanii i z tego powodu czas na zmiany. Rivera jest przekonany, że wolności obywatelskie nie wykluczają postępu, a zasada równych szans jest do pogodzenia z ekonomią rynkową. Na tym nie kończy się lista zbieżności. Kiedy 31 stycznia na wiecu z okazji „Marszu Zmiany” zorganizowanym przez Podemos w Madrycie Pablo Iglesias otwarcie powołał się na wartości narodowe używając w swym dyskursie słowa „ojczyzna”, stało się jasne, że postuluje za jednością Hiszpanii i jednoznacznie odwraca się od nacjonalizmów lokalnych. Rivera zgadza się z Iglesiasem co do zasady, ale formułuje odmiennie treść własnego przesłania. Woli używać słowa „unia” i zwrotu „ budujemy razem”, które Obama wprowadził w kampanii w 2008 roku. Pomijając źródło zapożyczeń, jedno jest pewne, zarówno Podemos jak i Ciudadanos odnaleźli najlepszą formę komunikacji z wyborcami. W kontekście rozpadającego się systemu dwupartyjnego oba ruchy w sposób optymalny zainteresowały obywateli swoim przekazem. Podemos odkryło, że oprócz pilota hiszpański obywatel ma także w ręku komórkę z internetem. Wykorzystanie tych dwóch dróg komunikacji przekuło się na ich ogromny sukces w sondażach przedwyborczych. Ciudadanos koncentrując się dotychczas na aktywności internetowej zaczęli w ostatnim czasie pojawiać się w manistreamowych mediach i to sprzężenie spowodowało tak spektakularne wyniki na rzeczonym Twitterze.
Co przyniesie jesień? Jedno jest pewne koniec systemu dwupartyjnego i początek zmian.